Artykuł Reklamowy Psychologia Wywiady

GDY ŻYCIE BOLI I CZUJESZ SIĘ WYPALONY…. NIE BÓJ SIĘ PÓJŚĆ DO SPECJALISTY!

Każdy z nas cza­sem czu­je się przytłoc­zony, zagu­biony lub zmęc­zony codzi­en­noś­cią. To nat­u­ralne – i właśnie dlat­ego warto dać sobie szan­sę na wspar­cie. Wiz­y­ta u psy­cholo­ga to nie ozna­ka słaboś­ci, lecz krok w stronę zrozu­mienia siebie, odzyska­nia równowa­gi i zad­ba­nia o swo­je zdrowie psy­chiczne. Roz­mowa z pro­fesjon­al­istą może pomóc spo­jrzeć na trud­noś­ci z innej per­spek­ty­wy i znaleźć realne sposo­by na poprawę samopoczu­cia. Sko­rzys­taj z tej możli­woś­ci – dla siebie. W celu przy­bliże­nia aspek­tów ter­apii spotkaliśmy się z psy­cholo­giem Edytą Wal­icką.

Redakc­ja: Edy­to poma­gasz osobom, które doświad­cza­ją przewlekłego stre­su związanego z życiem zawodowym lub pry­wat­nym. Z jaki­mi prob­le­ma­mi przy­chodzą do Ciebie klien­ci?

Edy­ta Wal­ic­ka: Najczęś­ciej trafi­a­ją do mnie oso­by, które czu­ją się przemęc­zone i wycz­er­pane – fizy­cznie i emocjon­al­nie. Zazwyczaj wyni­ka to z prze­ciąże­nia pracą, choć bywa, że źródłem trud­noś­ci jest też życie pry­watne. Obow­iąz­ki rodzinne również potrafią moc­no przytłoczyć.

Częs­to są to oso­by, u których już pojaw­iły się poważne objawy – obniżony nas­trój, lęki, napię­cie w ciele, bezsen­ność, a cza­sem nawet symp­to­my depresji. To wyraźne syg­nały, że orga­nizm i psy­chi­ka nie dają już rady. Takich objawów nie moż­na bagatelizować.

Na szczęś­cie, coraz częś­ciej zgłasza­ją się do mnie także oso­by, które zauważa­ją pier­wsze, delikatne syg­nały ostrze­gaw­cze – brak satys­fakcji z pra­cy, znuże­nie, sta­gnację, poczu­cie przytłoczenia. To dobry moment, by poszukać pomo­cy – wtedy łatwiej wprowadz­ić zmi­any i zapo­biec pogłębia­n­iu się prob­le­mu.

Pra­ca z osobą na początku wypale­nia zawodowego wyglą­da zupełnie inaczej niż z kimś, kto już zma­ga się z depresją czy sil­nym lękiem. Im wcześniej pode­jmiemy dzi­ałanie, tym łatwiej wró­cić do równowa­gi.

Redakc­ja: A czy takie wypale­nie zawodowe, zawsze wiąże się z obow­iązkiem zmi­any? Czy ta zmi­ana pra­cy, zmi­ana zawodu, branży jest najlep­szym rozwiązaniem, czy moż­na to przepra­cow­ać w gabinecie?

Edy­ta Wal­ic­ka: Częs­to słyszę pytanie: „Co zro­bić, jeśli w pra­cy jest naprawdę źle?”. Odpowiadam wtedy, że jeśli coś wywołu­je w nas sil­ny stres, mamy trzy możli­we dro­gi. Pier­wsza to zmi­ana środowiska – czyli ode­jś­cie z miejs­ca, które szkodzi nam emocjon­al­nie lub fizy­cznie. Dru­ga to zmi­ana sys­te­mu, w którym funkcjonu­je­my. Na przykład: wiele osób ma za dużo obow­iązków, ale boi się powiedzieć o tym przełożone­mu. Tym­cza­sem już sama roz­mowa może przynieść zmi­anę i odciążyć daną osobę. Trze­cia dro­ga to pra­ca nad sobą – czyli zmi­ana naszego pode­jś­cia, przekon­ań czy reakcji. Cza­sem to, co nas najbardziej obciąża, wyni­ka z wewnętrznych schematów: per­fekcjoniz­mu, braku aser­ty­wnoś­ci czy potrze­by ciągłego udowad­ni­a­nia swo­jej wartoś­ci. Wtedy warto przyjrzeć się sobie i popra­cow­ać nad tym z pomocą spec­jal­isty.

Redakc­ja: Czyli mamy m.in. prob­le­my z aser­ty­wnoś­cią?

Tak, dokład­nie. Częs­to oso­by, które przy­chodzą na kon­sul­tac­je, nigdy nie próbowały niczego zmienić w pra­cy. Wyda­je im się, że nie mają na to siły, ani wpły­wu. Wtedy zaczy­namy od pra­cy nad aser­ty­wnoś­cią – uczymy się wyz­naczać granice i roz­maw­iać o swoich potrze­bach. Wielu klien­tów odkry­wa, że moż­na coś zmienić – np. poroz­maw­iać z sze­fem o zbyt dużej iloś­ci obow­iązków, czy poprosić o wspar­cie. Wspól­nie szukamy konkret­nych rozwiązań, jak podzi­ał zadań czy lep­sza orga­ni­za­c­ja pra­cy. Częs­to okazu­je się, że to wcale nie takie trudne – trze­ba tylko wiedzieć, jak zacząć.

Redakc­ja: Brak aser­ty­wnoś­ci zawodowej może wynikać z tego, że ludzie częs­to myślą, że sze­fowi nie mogą zwró­cić uwa­gi, bo zostaną zwol­nieni lub źle potrak­towani.

Edy­ta Wal­ic­ka: Tak, to bard­zo częsty prob­lem – ten pier­wszy opór, wewnętrzny „blok­er”. Jed­nak sytu­acje bywa­ją bard­zo złożone, dlat­ego zawsze pod­chodzę ostrożnie do dawa­nia rad, bo to klient musi sam zde­cy­dować, na co jest gotowy i co jest dla niego bez­pieczne. Wyobraźmy sobie osobę, która jest jedynym żywicielem rodziny, ma kredyt i trud­nego sze­fa, który nie toleru­je sprze­ci­wu. W takiej sytu­acji trud­no o szy­bką decyzję. Cza­sem klient decy­du­je, że jeszcze przez miesiąc czy dwa zostanie w tej pra­cy, a w tym cza­sie będzie szukać nowej. Wtedy warto zro­bić bilans zysków i strat – zobaczyć, co może­my zro­bić ter­az, a z czym jeszcze chwilę poczekać. Muszę jed­nak zaz­naczyć, że rzad­ko zdarza się, by szef fak­ty­cznie był aż tak „straszny”, jak to się na początku wyda­je. Częs­to lęk i bezsil­ność wynika­ją z naszych przekon­ań – co wol­no, a czego nie wol­no powiedzieć. Gdy pracu­je­my nad aser­ty­wnoś­cią, klien­ci szy­bko widzą, że wiele rzeczy da się załatwić spoko­jną roz­mową. Sami wpada­ją na dobre pomysły, jak podzielić obow­iąz­ki czy poprosić o wspar­cie. Wtedy okazu­je się, że nie trze­ba od razu zmieni­ać pra­cy – wystar­czy inaczej pode­jść do pewnych spraw. I tutaj wracamy do tej trze­ciej dro­gi, o której już wcześniej wspom­ni­ałam – zmi­any wewnętrznej. To, co jed­ną osobę stre­su­je, dla innej może być zupełnie neu­tralne. Każdy z nas ma inną odporność na stres. Oso­by przepra­cow­ane częs­to staw­ia­ją sobie bard­zo wysok­ie, wręcz niere­alne wyma­gania. To trochę tak, jak­by ktoś codzi­en­nie budz­ił się z myślą: „Muszę dziś prze­biec mara­ton, inaczej jestem złym pra­cown­ikiem”. Tym­cza­sem w pra­cy nie chodzi o wyś­cig. Dlat­ego warto przyjrzeć się włas­nym oczeki­wan­iom i przeko­nan­iom. Moż­na to robić w gabinecie ter­apeu­ty­cznym lub coachin­gowo – krok po kroku zmieni­a­jąc pode­jś­cie, by wró­cić do równowa­gi.

Redakc­ja: A czy to praw­da, że młod­sze pokole­nia, młodzi ludzie mają więk­szą łat­wość do wyraża­nia swoich uczuć? Podob­no łatwiej jest im pójść do sze­fa i powiedzieć, co chcieli­by zmienić, niż osobom starszym, które są wychowane, że nie do koń­ca mogą wyrażać swo­je emoc­je. Czy w nowym pokole­niu widać poprawę w komu­nikowa­niu swoich potrzeb pra­co­daw­cy?

Edy­ta Wal­ic­ka: Tak, różnice pokole­niowe są wyraźne. Mają związek z tym, jak wychowywano wcześniejsze pokole­nia – naszych rodz­iców czy dzi­ad­ków – i jak uczono ich pode­jś­cia do pra­cy. Młod­sze oso­by zwyk­le lep­iej zna­ją swo­je potrze­by i potrafią jas­no staw­iać granice. Wiedzą, po co pracu­ją i szy­b­ciej rezygnu­ją, gdy pra­ca ich wykańcza. Ale warto pamię­tać o reali­ach. Młode oso­by częś­ciej są bardziej elasty­czne, nie mają jeszcze rodziny ani dużych zobow­iązań, a cza­sem też mogą liczyć na wspar­cie rodz­iców. Inaczej wyglą­da sytu­ac­ja kogoś starszego, kto ma rodz­inę, kredyt i jest jedynym żywicielem. Wtedy decyz­ja o ode­jś­ciu z pra­cy jest znacznie trud­niejsza. Nie znaczy to jed­nak, że nie ma wyjś­cia. Trze­ba spoko­jnie się zas­tanow­ić i przeanal­i­zować sytu­ację. Zawsze pole­cam zro­bić bilans zysków i strat – to poma­ga pod­jąć najlep­szą decyzję na ten moment.

Redakc­ja: Jak wyglą­da taka wiz­y­ta u psy­cholo­ga i jak się do niej przy­go­tować?

Edy­ta Wal­ic­ka: Do psy­cholo­ga moż­na przyjść zarówno z poważny­mi prob­le­ma­mi, jak depres­ja, jak i wtedy, gdy po pros­tu czu­je­my się zagu­bi­eni i nie wiemy, co dalej. Zdarza się, że wystar­czy jed­na lub dwie kon­sul­tac­je. Najważniejsze to powiedzieć: Co mnie tu sprowadza? Co jest dla mnie trudne? I to są właśnie pyta­nia, które każdy psy­cholog i psy­choter­apeu­ta zada na pier­wszym spotka­niu.

Redakc­ja: A więc jest to na zasadzie przy­jaznej roz­mowy, pod­czas której psy­cholog poma­ga się otworzyć. Czy nie zauważyłaś, że ludzie mimo tego nadal boją się i wsty­dzą chodz­ić do psy­cholo­ga? Jak myślisz, z czego to wyni­ka? Czy powo­dem tego jest niska świado­mość społecz­na doty­czą­ca roli i zakre­su pra­cy psy­cholo­ga?

Tak, to możli­we. Częs­to ludzie nie wiedzą, czym różni się psy­cholog od psy­choter­apeu­ty. A to w isto­cie dwa różne zawody, choć oba pomo­cowe.

Psy­cholog zaj­mu­je się wspieraniem – moż­na do niego przyjść w kryzysie, by „prze­gadać” prob­lem, uzyskać wspar­cie, nową per­spek­ty­wę, cza­sem po pros­tu zrozu­mieć, co się dzieje. Częs­to to jed­no lub kil­ka spotkań. Pomoc psy­cholo­ga to też psy­choe­dukac­ja – tłu­macze­nie trud­nych rzeczy w prosty, zrozu­mi­ały sposób.

Z kolei psy­choter­apeu­ta prowadzi dłuższy pro­ces. Pracu­je z osoba­mi z depresją, lęka­mi, trau­ma­mi – to nie są sprawy do załatwienia w dwóch spotka­ni­ach. Cza­sem trwa to miesiące lub lata, w zależnoś­ci od prob­le­mu i oso­by. Nato­mi­ast wraca­ją do wcześniejszego pyta­nia — czy ludzie nadal boją się i wsty­dzą… odpowiedzi­ałabym, że na szczęś­cie rzad­ko się z tym spo­tykam. Zwłaszcza młodzi ludzi chęt­nie się­ga­ją po pomoc. Korzys­tanie z usług psy­chologów i ter­apeutów wyda­je się im już zupełnie nor­malne.

Redakc­ja: Jak przekon­ać osobę najbliższą, że taka wiz­y­ta może jej pomóc?

Edy­ta Wal­ic­ka: To bard­zo dobre i ważne pytanie. Kiedy próbu­je­my moc­no nakłonić kogoś do wiz­y­ty, częs­to spo­tykamy się z oporem. Zwłaszcza jeśli ta oso­ba przeży­wa kryzys i się zamy­ka.

Warto wtedy spoko­jnie powiedzieć, że wiz­y­ta u psy­cholo­ga to po pros­tu roz­mowa. Psy­cholog pomoże spo­jrzeć na trud­ność z innej strony, da wspar­cie, odpowie na pyta­nia.

Ja częs­to mówię klien­tom: Potrak­tuj to jak ekspery­ment. Spróbuj. Zobacz, co z tego wyniknie. Potem sam zde­cy­duj, czy chcesz to kon­tyn­uować. To pode­jś­cie bard­zo odciąża i poma­ga zro­bić ten pier­wszy krok.

Redakc­ja: Czy­ta­jąc opinie w internecie, zauważyłam, że potrafisz stworzyć bez­pieczną przestrzeń dla osób, które odwiedza­ją gabi­net. Jakie oczeki­wa­nia mają pac­jen­ci wzglę­dem psy­cholo­ga? Pode­jrze­wam, że ludzie częs­to chcieli­by gotowych rozwiązań. Po roz­mowie z tobą jed­nak wiem, że nakierowu­jesz swoich klien­tów, aby sami znaleźli rozwiązanie. Jaki rezul­tat mogą przynieść wiz­y­ty?

Edy­ta Wal­ic­ka: To praw­da – wielu klien­tów przy­chodzi z oczeki­waniem, że usłyszy ode mnie gotową radę. Rozu­miem to, ale jestem w tym bard­zo ostroż­na. Nie da się w 50 min­ut „napraw­ić życia” jed­ną radą. Takie rady mogą cza­sem więcej zaszkodz­ić niż pomóc, jeśli nie uwzględ­ni­a­ją kon­tek­stu i sytu­acji danej oso­by. Dlat­ego nie „doradzam” wprost. Zami­ast tego wspól­nie przyglą­damy się prob­le­mowi i szukamy rozwiązań – takich, które będą pasowały do danej oso­by, jej wartoś­ci i życia. Każdy człowiek jest inny, ma inny świato­pogląd, inne potrze­by. A jeśli chodzi o gotowe rozwiąza­nia to mogą to być np. konkretne metody radzenia sobie. Np. relak­sac­je, ćwiczenia odd­e­chowe, gotowe for­mat­ki ćwiczeń ter­apeu­ty­cznych. Spec­jal­ista cza­sem wchodzi też w rolę nauczy­ciela, prowadząc psy­choe­dukację np. na tem­at zaburzenia, na które cier­pi pac­jent bądź ktoś z jego otoczenia. Wszys­tko to ma na celu wyposaże­nie klien­ta w odpowied­nią wiedzę i umiejęt­noś­ci, tak aby w przyszłoś­ci umi­ał sobie poradz­ić sam.

Redakc­ja: Czyli rezul­tatem takich wiz­yt może być to, że klient w przyszłoś­ci, gdy pojaw­ią się prob­le­my, będzie umi­ał sam sobie z nimi poradz­ić? Bo nakieru­jesz go tak na takiej ter­apii, że stanie się osobą, która np. potrafi pode­j­mować decyz­je?

Edy­ta Wal­ic­ka: Zde­cy­dowanie tak. Uważam, że to jeden z najważniejszych – choć nie zawsze uświadomionych – celów ter­apii. Chodzi o to, by po zakończe­niu pra­cy z ter­apeutą klient miał w głowie swój włas­ny „narzędziown­ik”, z którego może korzys­tać, gdy pojaw­ią się kole­jne trud­noś­ci.

Redakc­ja: Czy po zakończe­niu ter­apii jest wskazane, aby klient co jak­iś czas umaw­iał się do gabi­ne­tu na wiz­y­ty, nazwi­jmy to takie kon­trolne?

Edy­ta Wal­ic­ka: Tak, cza­sa­mi tak się umaw­iamy. Bywa, że klient kończy ter­apię, czu­je się dobrze, ale gdzieś z tyłu głowy pojaw­ia się obawa, że może sobie jed­nak z czymś nie poradzi. Wtedy pro­ponu­ję spotkanie za miesiąc czy dwa – jako „bez­piecznik”. Po zakończe­niu ter­apii drzwi do gabi­ne­tu zawsze pozosta­ją otwarte – moż­na wró­cić, jeśli znów pojawi się trud­ność.

Redakc­ja: Co decy­du­je o sukce­sie ter­apii?
Edy­ta Wal­ic­ka: Wpły­wa na to wiele czyn­ników, ale kluc­zowe są dwa. Po pier­wsze – relac­ja z ter­apeutą. Jeśli klient nie czu­je się swo­bod­nie, nie ma zau­fa­nia, to trud­no mówić o postę­pach. Musi być tak zwane flow – dobre porozu­mie­nie, które pozwala się otworzyć. Po drugie – zaan­gażowanie klien­ta. Nawet najlep­szy spec­jal­ista nic nie zdzi­ała, jeśli oso­ba, która przy­chodzi, nie chce z nim współpra­cow­ać.

Redakc­ja: No tak, ale jak pier­wszy raz idziemy na wiz­ytę, nie znamy tego spec­jal­isty. Czy są jakieś wskaźni­ki, które poz­wolą nam wybrać dobrego spec­jal­istę?

Edy­ta Wal­ic­ka: To rzeczy­wiś­cie niełatwe. Moż­na oczy­wiś­cie poczy­tać opinie w internecie, ale najważniejszy i tak będzie czyn­nik ludz­ki. Już na pier­wszym spotka­niu warto zwró­cić uwagę, czy czu­je­my się przy tej oso­bie bez­piecznie, czy nada­je­my na tych samych falach, czy jesteśmy zrozu­mi­ani. To wspom­ni­ane wcześniej flow – jeśli je poczu­je­my, to dobry znak, że jesteśmy w odpowied­nim miejs­cu. Warto też zapy­tać spec­jal­istę lub wcześniej się zori­en­tować w jakim nur­cie prowadzi ter­apię, z jakich metod korzys­ta.

Naszym goś­ciem była:

Edy­ta Wal­ic­ka

Psy­cholog w trak­cie całoś­ciowego szkole­nia w nur­cie ter­apii poz­­­naw­c­­­zo-behaw­io­ral­nej oraz akredy­towany coach Inter­na­tion­al Coach­ing Fed­er­a­tion (ICF). Spec­jal­izu­je się we wspar­ciu osób zma­ga­ją­cych się z przewlekłym stre­sem, zarówno w obszarze życia zawodowego, jak i pry­wat­nego. Poma­ga w przezwycięża­niu kryzysów, budowa­niu aser­ty­wnej postawy oraz w defin­iowa­niu i porząd­kowa­niu życiowych i zawodowych pri­o­ry­tetów. Doświad­cze­nie zawodowe zdoby­wała m.in. w między­nar­o­dowej kor­po­racji, gdzie przez kil­ka lat pra­cow­ała jako coach i tren­er kom­pe­tencji mięk­kich. Wspier­ała spec­jal­istów, ekspertów oraz kadrę menedżer­ską w radze­niu sobie z wypale­niem zawodowym, prze­ciąże­niem oraz w real­iza­cji celów zawodowych. Jako psy­cholog posi­a­da doświad­cze­nie w pra­cy w pry­wat­nych gabi­ne­tach, ośrod­kach pomo­cy społecznej i szpi­talu.

Dzię­ki połącze­niu doświad­czenia kor­po­ra­cyjnego z pracą ter­apeu­ty­czną i coachin­gową, posi­a­da sze­roką per­spek­ty­wę oraz prak­ty­czną wiedzę na tem­at wyzwań, z który­mi mierzą się współcześnie oso­by akty­wne zawodowo. Obec­nie zaan­gażowana jest w pry­wat­ną prak­tykę psy­cho­log­iczną i coachin­gową w Rudzie Śląskiej (Halem­ba), pracu­je także zdal­nie.

Umów się na wiz­ytę:

e‑mail: kontakt@edytawalicka.com

tel. +48 735 718 201

www.edytawalicka.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *